Polski English Deutch wyjście strona główna
 
  jesteś tutaj: nadzieja.pl > tematy > seria: życie Jezusa dokument tekstowy  
 

„UMILKNIJ! UCISZ SIĘ!”
ELLEN G. WHITE

(Mat. 8,23-34; Mar. 4,35-41; 5,1-20; Łuk. 8,22-39)

 
 

Był to w życiu Jezusa dzień pełen wydarzeń. U brzegów Jeziora Galilejskiego opowiedział swe pierwsze przypowieści i za pomocą znanych przykładów tłumaczył ludziom istotę swojego królestwa oraz drogi prowadzące do jego ustanowienia. Przyrównał swą pracę do pracy siewcy, a rozwój swego królestwa do wzrostu nasienia gorczycy oraz działania drożdży w miarce mąki. Ostateczny wielki rozdział, który nastąpi pomiędzy nieprawymi i sprawiedliwymi, zobrazował w przypowieściach o pszenicy i kąkolu oraz o rybackiej sieci. Wartość prawd, jakich nauczał, przedstawiona została za pomocą opowiadań o ukrytym skarbie i o perle wielkiej wartości. Natomiast posługując się przypowieścią o gospodarzu, Chrystus pouczył swych uczniów, w jaki sposób mają pracować jako Jego przedstawiciele.

Przez cały dzień Chrystus nauczał i uzdrawiał, a gdy nadszedł wieczór tłum wciąż tłoczył się wokół Niego. Usługiwał im tak dzień po dniu, rzadko mając czas na jedzenie i wypoczynek. Złośliwy krytycyzm i przedstawianie Go w fałszywym świetle przez faryzeuszy czyniły Jego pracę o wiele trudniejszą i nużącą. Teraz gdy nastał wieczór, Chrystus był w stanie takiego wyczerpania, że postanowił usunąć się w jakieś samotne miejsce po przeciwnej stronie jeziora.

Wschodni brzeg jeziora Genezaret był słabo zaludniony, lecz tu i ówdzie znajdowały się ludzkie osiedla. W porównaniu jednak z brzegiem zachodnim wydawał się miejscem odludnym. Ten rejon był zamieszkany raczej przez ludność pogańską niż żydowską, a łączność z Galileą była nieznaczna. Były tam miejsca ustronne, których Jezus szukał, toteż prosił swych uczniów, by Mu towarzyszyli.

Kiedy odprawił tłum, wsiadł, „tak jak był”, do łodzi i odpłynął w pośpiechu. Lecz nie dane im było odbić od brzegu samotnie. Jeszcze inne łodzie rybackie były na brzegu i te w krótkim czasie zapełniły się ludźmi, którzy podążyli za Nim, spragnieni ujrzenia Go i słuchania Jego nauki.

Wreszcie Jezus uwolnił się od nacisku tłumu, a nękany zmęczeniem i głodem, położył się na rufie i szybko zasnął. Wieczór był przyjemny i spokojny, a nad jeziorem panowała cisza. Raptem ciemności zaległy niebo, gwałtowny wiatr powiał od górskich wąwozów wzdłuż wschodniego brzegu i straszliwa burza rozszalała się nad jeziorem.

Słońce skryło się, a nad wzburzoną wodą zapanowała noc. Gwałtowny wiatr wzbudził fale, które piętrzyły się nad łodzią apostołów, grożąc wchłonięciem jej. Ci płynący w łodzi rybacy całe swoje życie spędzali na jeziorze i bezpiecznie sterowali swoimi łodziami w kierunku lądu. Ale obecnie ich doświadczenie i siła na nic się nie przydawały. Atak burzy uczynił ich bezbronnymi, a nadzieja opuściła ich z chwilą, gdy dostrzegli, że łódź jest wypełniona wodą.

Zaabsorbowani wysiłkiem ratowania siebie zapomnieli o tym, że w łodzi znajdował się Chrystus. Teraz widząc, że cała praca idzie na marne i że czeka ich tylko śmierć, przypomnieli sobie, na czyje polecenie wypłynęli na jezioro. Jedyna ich nadzieja była w Jezusie. W swej bezradności i rozpaczy zaczęli wołać: „Mistrzu, Mistrzu”, lecz gęsty mrok zakrywał Go przed nimi. Głosy ich zagłuszał ryk burzy i nie otrzymywali odpowiedzi. Ogarnął ich strach i zwątpienie. Czyżby Jezus opuścił ich? Czyżby Ten, który miał moc zwyciężenia choroby, demonów i nawet śmierci, dziś nie był w stanie dopomóc swym uczniom? Czyżby nie był świadom ich rozterki?

Poczęli znów wołać i znów nie było odpowiedzi poza odgłosami nawałnicy. Łódź prawie już tonęła. Jeszcze chwila i otchłań wodna zamknie się nad nimi. []

Nagle błyskawica przeniknęła ciemności i ujrzeli Jezusa śpiącego spokojnym snem. Zdumieni i zrozpaczeni uczniowie zawołali: „Nauczycielu! Nic cię to nie obchodzi, że giniemy?” Jak możesz spokojnie odpoczywać, gdy my jesteśmy w niebezpieczeństwie i walczymy ze śmiercią?

Wołania zbudziły Jezusa. W świetle błyskawicy uczniowie dojrzeli niebiański spokój na Jego twarzy, odczytali w spojrzeniu ofiarną, tkliwą miłość i serca ich, zwracając się ku Niemu, zawołały: „Panie, ratuj, giniemy!”

Nigdy żadna dusza nie wypowiada tego wezwania nadaremnie. Gdy uczniowie chwycili wiosła, aby uczynić ostatni wysiłek, Jezus powstał. Stał pośród swych uczniów, wśród szalejącej burzy i zalewających fal, a światło błyskawic oświetlało Jego postać. Chrystus podniósł rękę, która tak często niosła ludziom łaskę, i rzekł do wzburzonego jeziora: „Umilknij! Ucisz się!”.

Sztorm ucichł, bałwany złagodniały, na niebie rozbłysły gwiazdy, a łódź płynęła po cichym jeziorze. Wówczas zwracając się do uczniów Jezus zapytał z troską: „Czemu jesteście tacy bojaźliwi? Jakże to, jeszcze wiary nie macie?” MAR. 4,40.

Cisza zapanowała wśród uczniów. Nawet Piotr nie usiłował wyrazić bojaźni, która wypełniła jego serce. Łodzie płynące, by towarzyszyć Chrystusowi, były w takim samym niebezpieczeństwie, co łódź Jego uczniów. Przerażenie i rozpacz ogarnęły ludzi, lecz rozkaz Chrystusa przywrócił wszędzie spokój. Szalejąca burza rzuciła inne łodzie w kierunku tej, w której był Chrystus, a wszyscy znajdujący się w nich ludzie byli świadkami cudu. Wśród ciszy, jaka nastąpiła, zapomniano o strachu, a ludzie mówili między sobą szeptem: „Kim więc jest Ten, że i wiatr, i morze są mu posłuszne?”

Gdy Chrystus obudził się, aby stanąć wobec burzy, był zupełnie spokojny. Nie było śladu strachu w Jego słowach lub spojrzeniu, bowiem strach nie mieszkał w Jego sercu. Ale On nie położył się na spoczynek w świadomości swej wszechmocy jako Pan nieba i ziemi. Złożył On z siebie tę władzę, mówiąc: „Nie mogę sam z siebie nic uczynić” JAN 5,30. Chrystus ufał w moc Ojca. Była to wiara w boską miłość i opiekę, na której polegał Jezus, a potęga słów, które uciszyły burzę, stanowiła potęgę Boga.

Wzorem Jezusa oddającego swój odpoczynek opiece Ojca, powinniśmy szukać wytchnienia, zdając się na opiekę naszego Zbawiciela. Gdyby uczniowie mieli wiarę w Niego, zachowaliby spokój. Strach w chwili niebezpieczeństwa obnażył ich niewiarę. W wysiłkach zmierzających do ratowania siebie zapomnieli o Jezusie i dopiero wtedy, gdy w desperacji przestali ufać własnym siłom, zwrócili się do Niego o pomoc.

Jakże często postępujemy w podobny sposób! Gdy zbiera się nad nami nawałnica pokus, gdy nadchodzą błyskawice i fale zalewają nas, usiłujemy stawić czoło burzy sami, zapominając o Tym, który może nam udzielić pomocy. Wierzymy w naszą własną siłę aż do momentu utracenia nadziei i znalezienia się o krok od zagłady. Wówczas przypominamy sobie o Chrystusie i jeśli poprosimy Go o ratunek, nasze wołanie nie będzie daremne. Choć ze smutkiem wypomina nam naszą niewiarę i zadufanie we własne siły, to jednak nigdy nie odmówi pomocy w potrzebie. Jeżeli nosimy Zbawiciela w naszych sercach, to nie musimy się bać ani na lądzie, ani na morzu. Nasza wiara w Odkupiciela wygładza morze naszego życia i uwalnia nas od niebezpieczeństw sposobami, jakie On uzna za najskuteczniejsze. []

W cudzie uciszenia burzy zawarta jest jeszcze inna duchowa nauka. Doświadczenie każdego człowieka daje świadectwo prawdzie słów Pisma Świętego: „Lecz bezbożni są jak wzburzone morze, które nie może się uspokoić (...). Nie mają pokoju bezbożnicy — mówi mój Bóg” IZ. 57,20.21. Grzech zniszczył nasz spokój. Nie zaznamy uspokojenia dotąd, dokąd nie podporządkujemy naszej osobowości Bogu. Żadna ludzka siła nie zdoła opanować namiętności serca. W tych sprawach jesteśmy równie bezradni, jak bezradni byli uczniowie Jezusa w obliczu szalejącej burzy. Lecz Ten, który rozkazał, by uciszyły się fale Jeziora Galilejskiego, wyrzekł równocześnie słowo pokoju przeznaczone dla każdej duszy. Ci wszyscy, którzy kierują do Jezusa wołanie: „Panie, ratuj”, doznają pomocy, niezależnie od natężenia nawałnicy. Jego łaska dokonuje pojednania duszy z Bogiem, ucisza burze ludzkich namiętności i wlewa pokój w serce. „Uciszył burzę, i uspokoiły się fale morskie. Wtedy radowali się, że się uspokoiły, i zawiódł ich do upragnionej przystani” PS. 107,29.30. „Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa”. „I pokój stanie się dziełem sprawiedliwości, a nie zakłócone bezpieczeństwo owocem sprawiedliwości po wszystkie czasy” RZYM. 5,1; IZ. 32,17.

Wczesnym rankiem Zbawiciel i Jego towarzysze wyszli na brzeg, a światło wschodzącego słońca oświetlało jezioro i ląd, dając wrażenie błogosławionego pokoju. Ale gdy tylko dotknęli stopami lądu, ujrzeli widok straszniejszy niż rozszalały sztorm. Z miejsca ukrytego między grobami wyszło dwóch szaleńców, którzy rzucili się na nich, jak gdyby zamierzali ich rozszarpać. Zwisały z nich resztki łańcuchów zerwane podczas ucieczki z miejsca uwięzienia, a ich ciała były poszarpane i pokaleczone ostrymi kamieniami. Spod długich zmierzwionych włosów błyszczały oczy, a każdy ślad ich człowieczeństwa zdawał się być zatarty przez złe duchy, które nimi zawładnęły. Byli bardziej podobni do dzikich bestii niż do ludzi.

Uczniowie Chrystusa i ich towarzysze uciekli w przerażeniu, lecz wkrótce zorientowali się, że Jezusa nie było między nimi, więc wrócili, aby Go szukać. Był tam, gdzie Go pozostawili. Ten, który uciszył burzę, który przedtem spotkał się z szatanem i zwyciężył go, nie uciekał przed złymi duchami. A gdy ludzie ci, zgrzytając zębami i tocząc pianę z ust, zaczęli zbliżać się do Niego, Jezus podniósł rękę, która wcześniej uciszyła rozszalałe fale, a oni zatrzymali się. Stali ogarnięci wściekłością, lecz byli wobec Niego bezradni.

Z całym swoim autorytetem Jezus rozkazał złym duchom opuścić ciała tych ludzi. Jego słowa przeniknęły do zaciemnionych umysłów nieszczęsnych. Na wpół świadomie wyczuwali, że stoją przed Kimś, kto jest w stanie ich wyzwolić od nękających ich demonów. Padli do stóp Zbawiciela wielbiąc Go, lecz gdy usta ich otwierały się, aby błagać o Jego łaskę, przemawiały przez nie złe duchy, wydając krzyki: „Cóż ja mam z tobą, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Proszę cię, nie dręcz mnie”

Jezus spytał: „Jak ci na imię?”, na co otrzymał odpowiedź: „Legion” — „gdyż wiele demonów weszło w niego”. Używając nieszczęśliwych ludzi jako środka do komunikowania się z Chrystusem, demony prosiły Go, aby ich nie wyganiał z kraju. Na pobliskim zboczu wypasało się wielkie stado świń. W tę trzodę zapragnęły wejść demony, a Jezus zgodził się na to. Natychmiast panika objęła zwierzęta, które nieprzytomne rzucały się w dół ze stromego urwiska, a nie mogąc utrzymać się na brzegu wpadały do wody i ginęły.

Tymczasem w opętanych zaszła cudowna zmiana. Światło ogarnęło ich umysły, a oczy rozbłysły zrozumieniem. Ich twarze, od długiego czasu deformowane podobieństwem do szatana, stały się łagodne, pokrwawione ręce były spokojne, a radosne głosy chwaliły Boga za wyzwolenie. []

Ludzie strzegący trzody świń widzieli wszystko, co zaszło, i pobiegli w pośpiechu zanieść wiadomość swoim pracodawcom i wszystkim mieszkańcom. Ze strachem i zdumieniem cała ludność tłoczyła się wokół Jezusa. Dwaj opętani przez złe duchy byli postrachem całej okolicy i nikt nie ośmielał się przechodzić w pobliżu miejsca, gdzie się ukrywali, ponieważ z demoniczną furią napadali podróżnych. Teraz obaj byli ubrani i przy zdrowych zmysłach siedzieli u stóp Chrystusa, słuchając Jego słów i chwaląc Imię Tego, który ich uzdrowił. Lecz ludzie przyglądający się tej cudownej przemianie, nie cieszyli się — strata świń była dla nich ważniejsza od wyzwolenia dwóch ludzi spod władzy szatana.

Ta utrata stada świń była łaską wyświadczoną jego właścicielom, ponieważ absorbowały ich wyłącznie ziemskie sprawy, nie pozostawiając miejsca dla duchowych. Jezus zapragnął przełamać ten stan obojętnego egoizmu, dając im możność przyjęcia Jego łaski. Jednak żal i oburzenie z powodu doczesnej straty zamknęły ich oczy na miłosierdzie Zbawiciela.

Przejaw nadprzyrodzonej mocy wzniecił fale przesądów i strachu wśród ludzi. Obecność tego cudzoziemca mogła przynieść im dalsze nieszczęścia. Obawiali się ruiny finansowej, wobec czego zdecydowali uwolnić się od Jego obecności. Ci, którzy byli wraz z Jezusem na jeziorze podczas burzy, opowiedzieli o wszystkim, co zaszło ubiegłej nocy, o tym, jak byli bliscy zagłady i w jaki sposób uciszył się huk wiatru i wody. Jednakże słowa ich nie przynosiły żadnego skutku. W przerażeniu ludzie tłoczyli się koło Jezusa, błagając Go, aby opuścił ich strony. Jezus posłuchał tych próśb wsiadł do łodzi i przeprawił się na drugi brzeg.

Mieszkańcom Gadary został dostarczony żywy dowód mocy i miłosierdzia Chrystusa. Widzieli ludzi, którym przywrócony został rozum, lecz strach przed narażeniem na szwank interesów był tak wielki, że Ten, który zwyciężył księcia mroku, w ich oczach był intruzem. W ten sposób dar nieba cofnął się od ich progów. Nam nie dano takiej sposobności, by odwrócić się od osoby Chrystusa jak mieszkańcy Gadary, ale i tak wciąż wielu jest ludzi, którzy odmawiają posłuszeństwa Jego słowu, ponieważ mogłoby to przynieść jakiś uszczerbek w ich dobrach materialnych. W obawie, że Jego obecność może spowodować straty pieniężne, wielu z nich odrzuca łaskę i odmawia Duchowi Świętemu dostępu do siebie.

Zupełnie odmienne były uczucia ludzi wyzwolonych z mocy diabła. Zapragnęli oni przebywać zawsze w pobliżu swego Zbawcy, ponieważ przy Nim czuli się bezpieczni przed atakiem złych duchów, które nękały ich życie i niszczyły ich człowieczeństwo. Gdy Jezus wsiadał do łodzi, zbliżyli się do Niego i klęcząc u Jego stóp błagali, aby ich zabrał ze sobą, gdyż chcą stale słuchać Jego nauki. Lecz Jezus polecił im, aby powrócili do domów i opowiedzieli, co dla nich uczynił Pan.

To było teraz ich zadanie — powrócić do swoich pogańskich domów i opowiedzieć o błogosławieństwie, jakie otrzymali od Jezusa. Ciężko im było rozstać się ze Zbawicielem. Było pewne, że w spotkaniach ze współziomkami przyjdzie im pokonać wielkie trudności. Zdawało się zresztą, że długotrwałe odizolowanie od ludzi dyskwalifikuje ich w pracy, którą Chrystus im przeznaczył. Lecz z chwilą, gdy określił ich obowiązki, przyjęli je na siebie z ochotą. Opowiedzieli o Jezusie nie tylko swym krewnym i sąsiadom, lecz przeszli przez całe Dekapolis, głosząc zbawczą moc Chrystusa i opisując, w jaki sposób uwolnił ich spod władzy demonów. Prowadząc tę pracę mogli otrzymać większe błogosławieństwo niż wtedy, gdyby — głównie dla swej własnej korzyści — pozostali przy Nim. Najbliżej Zbawiciela jesteśmy wtedy, gdy pracujemy nad rozpowszechnieniem dobrej nowiny o zbawieniu. []

Ci dwaj uzdrowieni opętani byli pierwszymi misjonarzami, których posłał Jezus do głoszenia ewangelii w okolicach Dekapolis. Obaj ci ludzie dostąpili łaski słuchania nauki Chrystusa zaledwie przez kilka chwil. Nie słyszeli ani jednego kazania z Jego ust, więc nie byli w stanie pouczać ludzi w taki sposób, jak mogli czynić to apostołowie, codziennie przebywający z Nim. Lecz oni sami byli dowodem, że Jezus jest Mesjaszem. Mogli opowiadać o tym, co widzieli, słyszeli i odczuwali, będąc świadkami mocy Chrystusa. To samo może czynić każdy, czyje serce nawiedziła łaska Boża. Jan, ukochany uczeń Chrystusa, napisał: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic powstało, co powstało” JAN 1,1-3. Będąc świadkami Chrystusa, jesteśmy zobowiązani do opowiedzenia wszystkiego, co widzieliśmy, słyszeliśmy i odczuwaliśmy. Gdybyśmy szli krok w krok za Jezusem, moglibyśmy coś powiedzieć o drodze, którą nas prowadził. Jesteśmy w stanie opowiedzieć, w jaki sposób poddawaliśmy próbom Jego obietnice, które okazały się prawdziwe. Możemy dać świadectwo temu, co wiemy o łasce Chrystusa. Tego świadectwa pożąda nasz Pan, a z jego braku świat ginie.

Chociaż lud Gadary nie przyjął Jezusa, On nie pozostawił ich w ciemności, którą wybrali. Gdy prosili Go, aby odszedł od nich, Jego słowa jeszcze ich nie dosięgły; odrzucili to, czego byli nieświadomi. Dlatego Chrystus ponownie posłał do nich światło prawdy przez tych, których chcieli wysłuchać.

Przyczyną zniszczenia stada świń był szatan, który w ten sposób zmierzał oderwać ludzi od Zbawiciela i zapobiec rozpowszechnianiu ewangelii na tych terenach. Lecz ten właśnie przypadek, jak żaden inny dotąd, poruszył cały kraj i skierował ogólną uwagę ku Chrystusowi. Chociaż Chrystus odszedł, to pozostali ludzie, których uzdrowił, i ci stanowili świadectwo Jego potęgi. Ludzie, których książę ciemności przeznaczył na swoje media, stali się nosicielami światła i posłańcami Syna Bożego. Ludzie z zachwytem słuchali tych niezwykłych wieści. W ten sposób otwarte zostały w tym kraju drzwi na przyjęcie ewangelii. Gdy Jezus wrócił do Dekapolis, ludzie otoczyli Go i przez trzy dni nie tylko mieszkańcy miasta, lecz tysiące ludzi z tych okolic słuchało wieści o zbawieniu. Nawet potęga demonów poddana jest władzy naszego Zbawiciela, a wysiłki zła zmierzają w kierunku dobra.

Spotkanie z opętanymi w Gadarze było bardzo pouczające dla uczniów Jezusa. Ukazywało ono głębię upadku, do którego szatan usiłuje ściągnąć całą ludzkość, oraz misję Chrystusa, polegającą na uwolnieniu człowieka spod władzy zła. Tamte nieszczęsne istoty, gnieżdżące się między grobami, opętane przez demony, oddane w niewolę namiętności i obrzydliwej żądzy, stanowią obraz tego, czym by się stała ludzkość poddana rządom szatana. On ciągle oddziałuje na ludzi, aby odurzyć ich zmysły, opanować ich rozum i skierować ich w stronę zbrodni i przemocy. Osłabia on ciało i władze intelektualne, degraduje duszę. Kiedy człowiek nie usłucha wezwania Zbawiciela, oddaje się sam w ręce szatana. W ten sposób postępują obecnie ludzkie masy w każdej dziedzinie życia, w domu, w pracy, czy w kościele. Z tego powodu przemoc i zbrodnia opanowały ziemię, a mrok moralny, jak cień śmierci, pokrył ludzkie siedziby. Przez wyrafinowane pokusy szatan prowadzi ludzi do coraz głębszego upadku, aż doprowadza do całkowitej ruiny moralnej. Jedyną naszą obroną przeciwko jego władzy jest obecność Chrystusa. Wobec ludzi i aniołów szatan został zdemaskowany jako wróg i niszczyciel rodzaju ludzkiego, a Chrystus okazał się przyjacielem i wybawcą. Jego Duch rozwija w człowieku wszystko, co uszlachetnia charakter i nadaje godność ludzkiej naturze. Przekształci on ludzi ku chwale Bożej fizycznie i duchowo. „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości” 2 TYM. 1,7. Powołał nas, abyśmy „dostąpili chwały Pana naszego, Jezusa Chrystusa”, wzywając nas, byśmy „się stali podobni do obrazu Syna jego” 2 TES. 2,14; RZYM. 8,29.

Dusza twoja, sprowadzona do roli narzędzia szatana, mocą Chrystusa przekształca się w zwiastuna sprawiedli-wości i wysłannika Syna Bożego, aby świadczyć o tym, „jak wielkie rzeczy uczynił ci Bóg”.

inne tematy z tej serii:
BÓG Z NAMI | WYPEŁNIENIE CZASU | DO CIEBIE ZBAWICIELU! | OFIAROWANIE | WIDZIELIŚMY BOWIEM GWIAZDĘ JEGO
WIELKANOCNA WIZYTA
| CHRZEST | WESELE W KANIE GALILEJSKIEJ | W JEGO ŚWIĄTYNI | NIKODEM | UWIĘZIENIE I ŚMIERĆ JANA
POWOŁAŁ ICH DWUNASTU
| KAZANIE NA GÓRZE | SETNIK | KTO TO BRACIA MOI? | ZAPROSZENIE | UMILKNIJ! UCISZ SIĘ! | DOTYK WIARY
DAJCIE WY IM JEŚĆ
| NOC NAD JEZIOREM | I ZOSTAŁ PRZEMIENIONY | BŁOGOSŁAWIENIE DZIECI | ŁAZARZU, WYJDŹ! | ZACHEUSZ
 UCZTA W DOMU SZYMONA | OTO KRÓL TWÓJ PRZYJDZIE | POTĘPIONY NARÓD | ŚWIĄTYNIA PONOWNIE OCZYSZCZONA
BIADA FARYZEUSZOM
| NA GÓRZE OLIWNEJ | SŁUGA SŁUG | NA PAMIĄTKĘ MOJĄ | GETSEMANE | PRZED ANNASZEM I W PAŁACU KAIFASZA
JUDASZ
| NA SĄDZIE U PIŁATA | GOLGOTA | WYKONAŁO SIĘ! | W GROBOWCU JÓZEFA | WSTAŁ Z MARTWYCH
CZEMU PŁACZESZ?
| DO OJCA MEGO I OJCA WASZEGO

 
   

[]

   
 

główna | pastor | lekarz | zielarz | rodzina | uzależnienia | kuchnia | sklep
radio
| tematy | książki | czytelnia | modlitwa | infoBiblia | pytania | studia | SMS-y
teksty | historia | księga gości | tapety | ułatwienia | technikalia | e-Biblia | lekcje
do pobrania
| mapa | szukaj | autorzy | nota prawna | zmiany | wyjście

 
 
 

© 1999-2003 NADZIEJA.PL sp. z o.o. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Bank BPH II/O Warszawa, 10601015-320000744691